Dziś chcę Wam opowiedzieć jak wszystko się zaczęło. Czyli o tym, jak zaczęłam żyć własnym życiem.

Nie jest to długa historia. Istniała kiedyś w moim życiu relacja, po której spodziewałam się dużo więcej niż koniec końców otrzymałam. Pewnie część w Was już ma przed oczami swój własny, podobny przypadek. W grudniu 2014 roku trafiłam na nagranie - wypowiedź bardzo mądrego człowieka - o. Adama Szustaka i wtedy wszystko wywróciło się do góry nogami. 

Posłuchajcie i Wy:

http://188.165.20.162/langustanapalmie/PM.17.Miodny.dziegiec.mp3

Nie wiem, cóż mogłabym dodać wobec tak mądrych słów? 

Który już rok czekasz? Wmówiłaś sobie że to "ten jedyny"?
Odpuść, uwolnij się z tej relacji. Poczujesz, że żyjesz na nowo. Nie chciej, by Twoje szczęście było zależne od osoby, która Cię nie chce. 

Tym samym otworzysz się na nowe. Bóg tylko czeka na Twój ruch i chce Ci dać szczęście, które masz na wyciągnięcie ręki.
Jeśli nie wierzysz w Boga - nasze serca i tak działają tak, że nie ma w nich miejsca na wszystko. Nie wmawiaj sobie, że Twoje szczęście jest w drugim człowieku. Zrób w sercu miejsce.
Ale tamto musisz zostawić.
Życie czeka za rogiem.




Moja zmiana sposobu patrzenia na to kim jestem rozpoczęła się trochę ponad rok temu. Jednak musiał minąć rok, żebym, z perspektywy czasu, zrozumiała co się właściwie przez ten rok wydarzyło i kiedy to się zaczęło.
O tym jednak opowiem innym razem, dziś tylko o tym co mnie popchnęło by otworzyć się na szersze grono odbiorców mojego świadectwa.

Kulturalnie skrolowałam sobie tablicę na fb i trafiłam na posta, już nie pamiętam na jakiej stronie, o książce zatytułowanej "Singielka". Z ciekawości (bo, jak wspomniałam, temat jest u mnie ostatnio na tapecie) kliknęłam w link i okazało się, że książka jest dostępna na stronie wydawnictwa za niecałą dychę. Oczywiście będąc zakupoholiczką i miłośniczką książek od razu kupiłam i kilka dni później byłam już po lekturze.

Nie będę streszczać o czym pisze Mandy Hale, bo po prostu naprawdę warto przeczytać "Singielkę" samemu (czy raczej - samej. Chociaż panom może też się by przydało.). Jednym zdaniem: Mandy zachęca do czerpania radości z życia bez względu na to czy w naszym życiu jest druga połówka czy nie. Tak więc drogie panie - zachęcam do lektury książki i bloga Mandy.
(książka tutaj: https://www.swietywojciech.pl/Ksiazki/Poradniki/Wychowanie-i-psychologia/Singielka-Zycie-i-milosc-z-nutka-smialosci )

A teraz zachęcam Cię do tego byś zrobiła krok dalej. "Singielka" zaprasza do korzystania z życia w pojedynkę, ale gdzieś tam na marginesie zawsze pojawia się ten Rycerz na Białym Koniu - u Mandy on gdzieś istnieje, i chociaż wspomina ona, że może jednak on się nigdy nie pojawi, to mam wrażenie, że większość rozważań opiera się jednak na nadziei na Wielką Miłość.

Pójdź krok dalej. Zapomnij o takiej możliwości jak mężczyzna u Twego boku. Nie dlatego, że faceci są "ble" i w ogóle jesteśmy tak niezależne, że są nam nie potrzebni (nawet jeśli czasem jesteś o tym przekonana przypomnij sobie ten moment gdy musisz dzwonić po kolegach by pomogli Ci z cieknącym kranem w kuchni...). Zapomnij o takiej opcji dlatego, że dopiero gdy w pełni zrozumiesz i przyjmiesz taką opcję to będziesz mogła być szczęśliwa. Nie warto marnować ani minuty dla naszego czekania na coś, co może nie nadejść. Uwierz, że Twoje życie jest TWOJE a jedynym pewnym związkiem jest ten z Bogiem. I ciesz się właśnie tym. Pielęgnuj to co masz i rozwijaj to, obserwuj ile wspaniałych rzeczy Cię spotyka, i nie mów, że to "mimo" że jesteś sama tylko "dlatego że" tak jest.
Każda najmniejsza rzecz w naszym życiu ma wpływ na kolejną. Być może gdyby nie Twoja samotność nie przydarzyłoby Ci się to, że spotkałaś na mieście kogoś wyjątkowego, bo akurat nie szłabyś tamtędy w tym momencie. Pomyśl teraz o czymś wspaniałym co miało ostatnio miejsce i uświadom sobie, że mogłabyś być tego pozbawiona.

Chciej czegoś więcej.


Jeden z najbardziej działających mi na nerwy tekstów w rozmowach z cyklu "czemu nadal jesteś sama?" to: "Na pewno nie jesteś do końca szczęśliwa", "tylko zaklinasz rzeczywistość" itp. 
Nie nie nie nie nie! Nie.
Owszem, nam, samotnym kobietom bywa bardzo smutno z powodu tej samotności. Bywa, że płaczemy w poduszkę i że spędzamy cały dzień na rozmyślaniu "co by było gdyby". To naturalne, że ludzie łączą się w pary; pary otaczają nas z każdej strony; to oczywiste, że bywa nam przykro. Nie pozwolę sobie jednak wmawiać tego, czego nie czuję. Mianowicie, że jestem nieszczęśliwa.
Ludzkie serce ma to do siebie, że bardzo łatwo mu wiele wmówić. Gdy tkwimy w nieszczęśliwym związku, wmawiamy sobie, że jest inaczej bo boimy się być sami. Gdy nie chcemy zaryzykować rezygnujemy z marzeń wmawiając sobie, że wcale czegoś nie chcemy. Tym łatwiej innym nam coś wmówić. Gdy wszyscy wokół pchają się z butami w nasze życie, próbując uszczęśliwić na siłę, zrozumieć czemu "taka ładna dziewczyna a sama", i wciąż, i wciąż zadają te same pytania trudno jest stać z podniesioną głową z przekonaniem, że przecież mi nic nie brakuje. To szalenie trudne. I ja to wiem. I Ty to wiesz. Jak żyć samej i pokazywać wszystkim wkoło, że się da? Jak mieć tą świadomość, że wcale ze mną nie jest coś nie tak?
To możliwe. Życie w pojedynkę może być wspaniałą przygodą.
Mam nadzieję, że wspólnie sobie o niej opowiemy.